Strony

niedziela, 10 stycznia 2016

Chapter 23

Cat's POV

           Okazało się ,że Justin wraca do zdrowia bardzo szybko i 2 tygodnie skrócili do 8 dni, podczas których odwiedzała go cała jego rodzina, Chaz, paru innych jego kumpli których nie kojarzę no i oczywiście ja. Dzisiaj był dzień. Dzisiaj był ten dzień ,kiedy go wypuszczali. Dzień w którym wracał do życia, normalnego. Dzień w którym wracał, do nas.
             - Cat! - Zawołał Chaz z dołu. Ja i Chaz mieliśmy dzisiaj pojechać po Justina.
- Idę! - krzyknęłam zakładając na siebie jeansową kurtkę. Mimo lata dzisiaj mocno wiało i padało. Wychodząc z pokoju sięgnęłam jeszcze swoją torebkę do której wrzuciłam telefon.
             Gdy zeszłam zastałam Chaza rozmawiającego przez telefon. - Nie kochanie, to ty się pierwsza rozłącz.
Spojrzałam na niego wyczekująco. Stał odwrócony w drugą stronę. Po chwili się odwrócił. Chyba poczuł moją obecność.
- Muszę kończyć, to cześć. - powiedział do telefonu i się rozłączył.
- To co jedziemy? - zwrócił się tym razem do mnie zmieniając temat. No ale w tym wypadku nie mogłam się doczekać ,aż zobaczę Justina więc na razie odpuściłam ten temat szybko opuszczając dom razem z Chazem.
           - Kto to był? - zapytałam gdy już siedzieliśmy w samochodzie i zostało nam z jakieś 15 minut drogi do szpitala.
- Co? Kto? - udał ździwionego. Przewróciłam oczami.
- Nie zgrywaj głupka, Chaz.
- Osoba z którą rozmawiałeś. - powiedziałam doraźnym tonem.
- A to, kolega. - machnął ręką.
- Od kiedy to z kolegami jesteście na kochanie?! Nie słyszałam ,żebyś tak mówił do Justina... - zaśmiałam się. - Chyba ,że jesteś... - powiedziałam śmiejąc się jeszcze głośniej.
Oczy mało nie wyszły mu z orbit. - Nie, nie i nie. Nic z tych rzeczy. Interesuję się kobietami.
- Dobra, Chaz wieżę Ci. - powiedziałam, próbując zdusić śmiech z naszej wymiany zdań. - W końcu nie bez powodu chowasz pod łóżkiem z obawy przed mamą te magazyny. - powiedziałam już ciszej.
- A ty skąd niby o tym wiesz? - Zapytał nie kryjąc ździwienia.
- Ma się swoje sposoby. - odrzekłam przy tym w śmieszny sposób poruszając brwiami.
- To gadaj kim ona jest? Znam ją? - wróciłam do ulubionego tematu Chaza. Uwaga, mam nadzieję ,że wyczuliście sarkazm.
- Cat, proszę daj mi z tym już spokój. Nie chcę znowu czegoś schrzanić. - powiedział kręcąc głową.
- Dobrze, ale jeszcze do tego wrócę. - odparłam ostrzegawczo.
- Obiecuję, że Ci powiem ,ale w swoim czasie. - I znowu te przeklęte zdanie. Czemu nikt mi nie chce niczego mówić w tym czasie. Najpierw Justin, teraz i Chaz.
- A myślałem ,że ci już powiedział... - wymamrotał do siebie.
- Aha! Czyli Justin wie... - Powiedziałam na jednym wydechu.
- Nie, nie. Cat, nic ci nie powie. Złożył braterską obietnicę. - przewróciłam oczami, chciałam jeszcze coś powiedzieć ,ale widząc szpital ,nie mogłam już myśleć o niczym innym jak tylko o tym ,że zobaczę Justina, mało tego wyjdę ze szpitala razem z nim. Nareszcie!
            Chaz wszedł pierwszy ,a ja za nim. Justin pakował swoje rzeczy ,które przywiozła mu Pattie podczas jego pobytu tutaj. Niestety musiała 2 dni temu wyjechać z pilnego powodu ,więc my przyjechaliśmy po Justina.
- Siema, stary! - chłopaki przybili sobie piątkę i się uścisnęli.
- Justin! - przywitałam się z nim i złożyłam mu krótki pocałunek na ustach ,a on otulił mnie swoimi ramionami. Oderwaliśmy się od siebie ,gdy Chaz chrząknął. - Może zostawicie to dla siebie.
- Oj, no tak stary. Sorry. - powiedział Justin z uśmiechem na ustach, zamknął swoją dużą, czarną torbę na ramię i założył na siebie bluzę. - To co idziemy? Na serio mam dość tego miejsca... - miał już brać swoją torbę ,ale Chaz go wyprzedził. - O, nie, nie stary ja się tym zajmę. - i wyszliśmy z pomieszczenia ,udaliśmy się jeszcze na chwilę do recepcji ,by Justin mógł podpisać papiery ,że opuszcza szpital. I tak wyszliśmy ja i Justin trzymaliśmy się za ręce ,a Chaz szedł kawałek przed nami. Chaz włożył do bagażnika torbę Justina i poszedł zająć miejsce kierowcy, Justin usiadł z przodu koło Chaza, a ja z tyłu pogrążona w swoich myślach i radości.
           Chaz zaparkował przed domem Justina ,po czym ruszyliśmy pełną paczką do jego domu. Postanowiliśmy sobie zrobić dzisiaj z powodu pogody ,ale też tego ,że Justin nie może się przemęczać i na siebie uważać maraton 3 sezonu American Horror Story. Usiedliśmy w jego sali kinowej razem z popcornem i chłopaki z piwem ,a ja z colą. Super! Ani jeden ,ani drugi nie dałby mi alkoholu, Chaz ze względu ,że nie jestem pełnoletnia, a Justin z powodu tego ,że nie chce żebym piła. Uważają mnie za dziecko, chamstwo.
          Justin przyciągnął mnie do siebie i splótł razem nasze palce, gdy kończyliśmy oglądać 6 odcinek. - Chaz chyba nam zasnął. - wyszeptał mi do ucha pokazując na chrapiącego już Chaza. - To co kończymy ten odcinek i idziemy spać? - zapytał patrząc na mnie swoim uwodzicielskim spojrzeniem. - Jestem za! - wyszeptałam równie cicho, delikatnie głaszcząc knykciami jego twarz. On puszcza moją dłoń i swoimi otula moją twarz przyciągając ją do swojej. Tak by nasze usta za chwilę się ze sobą złączyły w namiętnym pocałunku. Przerywamy pocałunek, by złapać oddech. Justin odgarnia moje włosy z twarzy i długo wpatruje się we mnie po czym mówi. - Chodźmy, film już się skończył. - odwracam się w kierunku ekranu, widzę na nim napisy końcowe. - Okej. - mówię i się zastanawiam, w jaki sposób on to zauważył.
          Czuję jak materac się ugina ,a Justin kładzie się koło mnie przysuwając się bliżej i wtulając nos w moje włosy. Odwracam się w jego stronę ,a ten rękę kładzie niżej, wręcz na moim tyłku. - Tęskniłem. - szepcze i trąca nosem mój cmokając mnie w usta. Schodzi niżej, zostawia mokre pocałunki na mojej szyi. Mój oddech przyśpiesza z powodu jego natarczywości. Oddaję się chwili ciągnąc za końcówki jego włosów ,a później oplatając dłońmi jego szyję. Ten przybliża mnie do siebie, sprawiając ,że niedzielą nas od siebie już nawet milimetry. Splatamy ze sobą nasze nogi. Czuję jego męskość na sobie. Po chwili zdaję sobie sprawę do czego to prowadzi i lekko odpycham go od siebie kładąc rękę na jego klatce piersiowej. Justin nie przestaje i chce mnie pocałować w usta. Odwracam głowę i unikam pocałunku ,a w tedy on przestaje. Odrywamy się od siebie chcąc pozostawić wolną przestrzeń między nami. - Co się stało? - pyta zakłopotany. - Przerwałam ,bo nie chciałam ,żeby teraz zamieniło się to w coś więcej. - powiedziałam na jednym wydechu. Justin smutnieje. - Nie jestem jeszcze na to gotowa. - mówię tym razem ciszej, prawie jak sama do siebie, unikając jego wzroku. Mając na myśli ,że byłby to mój pierwszy raz i chciałabym ,żeby był jednak wyjątkowy. - Hej, spójrz na mnie. - mówi i łapie mnie za brodę, a gdy wreszcie robię jak każe kontynuuje. - Jest okej, kiedy będziesz gotowa powiedz mi. Przepraszam nie powinienem był tak na ciebie naciskać. - mówi. A ja tylko patrzę w jego oczy i nic nie mówię. Nasz kontakt wzrokowy jeszcze przez chwilę się utrzymuje po czym Justin całuje mnie w policzek i mówi - Śpijmy już. - a ja wtulam się w jego klatkę piersiową i zapadam w sen.

Justin's POV

            Cat dalej śpi wtulona w moją klatkę ,a ja przeglądam telefon. Wygląda tak niewinnie ,gdy śpi ,że aż postanawiam zrobić jej zdjęcie. I mam nadzieję ,że przeglądając mój telefon go nie znajdzie i nie usunie mówiąc ,że jest brzydka ,co oczywiście jest nieprawdą. Jestem świadomy tego ,że tej niewinnej istocie przytulającej się do mnie będę musiał kiedyś powiedzieć prawdę ,zwłaszcza jeśli jednak nie uda mi się przekonać Melanie do usunięcia ciąży. Czemu zawsze musi na mnie wszystko spadać w tej samej chwili?
            Moje ,,głębokie" rozmyślenia przerwała budząc się Cat. - Justin... - wymamrotała z nadal zamkniętymi oczami. - Hej. Cii, jestem tutaj. - mówię i całuję ją w czoło ,a ta się zupełnie wybudza ze snu. Podnosi się i siada na mnie okrakiem ,,rysując" na mojej klatce kółka palcem i oglądając tatuaże. Tak jak zawsze to robił, moja słodka, mała, Cat. - Chodź weźmiemy prysznic, szkoda tracić dnia. - mówię. Ta się rumieni. - Jasne, ty pierwszy. - mówi. - Chodź ze mną. - mówię i onieśmielam ją swoim słynnym uśmiechem. Cat ze mnie schodzi i ponownie siada na łóżku. Wstaję i podaję do niej rękę i nic. - No, chodź. - mówię śmiejąc się z jej niepewności. Ta niepewnie łapie moją rękę i też wstaje. Idziemy do łazienki.

Cat's POV

              Cudem, przystanęłam na jego propozycję i coś chyba jest ze mną nie tak z tego względu. Justin się rozbiera ,a ja rozkoszuję się widokiem. Jest idealny. Ja natomiast stoję w miejscu nerwowo ustając z jednej strony na drugą i nie wiedząc co ze sobą zrobić. - Kochanie, co jest? - pyta ,a z jego ciała przeskakuję wzrokiem na twarz. - Yyy, nic... - mówię i zdejmuję z siebie jego koszulkę, zostając w samych majtkach. Które też się po chwili pozbywam. Wchodzimy pod prysznic. Z prysznicu leci ciepła woda opadająca na nasze ciała. Justin sięga po szampon i nakłada go na moje włosy i je myje. To samo robię chwilę później z jego. Później bierze gąbkę na którą wylewa trochę brzoskwiniowego żelu pod prysznic. Myje mnie, nasze ciała dzielą od siebie tylko milimetry. Całuje mnie wzdłuż karku, a później ja biorę od niego gąbkę i też go myję, całując po klacie od dołu w górę. Spłukujemy się i wychodzimy. Po wyjściu z kabiny prysznicowej od razu otulam się ręcznikiem, chcąc zasłonić pewne partie swego ciała. Przecież to nie byłam ja! Justin się śmieje. - I tak nic przede mną nie ukryjesz, kochanie. Za późno. - A moje poliki pokrywa w tej chwili już olbrzymi rumieniec ,który zasłaniam na szybko włosami. Justin do mnie podchodzi i ujmuje moją twarz w dłonie. - I podobało mi się to co widziałem. - mówi. A mi to zapiera wdech w piersiach.
             - Bo ty to tą grzywkę to na szczotkę robisz... - nie mogę się opanować ze śmiechu. A Justin w zemście przekręca suszarkę w moją stronę. Siedzę na blacie koło umywalki i patrzę jak Justin suszy włosy ,przy okazji co chwila i mi susząc - No wiesz jak chcę dla ciebie jakoś wyglądać, to trzeba. - mówi ,a ja nie mogę się powstrzymać od śmiechu.
             Schodzimy na dół ,gdzie Chaz siedzi na kanapie i pisze...ze swoją dziewczyną? I to mi o czymś przypomina. - Cześć Chaz. - mówię, próbując go przywołać do rzeczywistości. - Cześć. I jak na migdaliliście się już? - śmieje się z nas. - Nie zaczynaj stary. - ostrzega go Justin będąc już w kuchni. - Dobra, dobra. Tylko ja bym się następnym razem wolał upewnić ,że sąsiedzi niczego nie usłyszą. - kontynuuje Chaz. - A jak tam twoja dziewczyna? - pytam. - A dobrze, nawet dzisiaj idę się z nią spotkać. - odpowiada nie kryjąc radości. - Nawet nie wiesz jak bardzo braciszku się cieszę ,że wreszcie sobie kogoś znalazłeś. - mówię całkiem szczerze.
             Po śniadaniu Chaz pojechał do swojej dziewczyny ,a ja zostałam sama z Justinem. Postanowiliśmy pójść do parku i na lody.
             - Więc, co wiesz o dziewczynie Chaza? - zapytałam ,gdy siedzieliśmy w na ławce w parku ,a ja na jego kolanach.
- Wystarczająco dużo ,by stwierdzić ,że dobrze trafił. - powiedział zagadkowo.
- I tylko tyle mi powiesz? Jestem jego siostrą, to nie fair mam prawo wiedzieć.
- Skarbie, jestem pewny ,że Chaz Ci sam w końcu powie. Z tego co pamiętam ty też nie chciałaś długo ujawnić naszego związku. - powiedział. - Ale cieszę się ,że w końcu to zrobiłaś. - złączył nasze dłonie ze sobą.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz